środa, 8 czerwca 2016

Mój debiut na YouTube

Witam serdecznie!
Co prawda nie używam już blogspota, ale wiem, że jeszcze tutaj zaglądacie, w związku z tym chciałabym Was zaprosić na mój nowy kanał na YouTube i obejrzenie pierwszego filmiku o Bahrajnie:
https://www.youtube.com/watch?v=CvOY1aLqBfo
Dajcie znać czy filmik Wam się podoba i czy chcecie więcej ;)

niedziela, 26 kwietnia 2015

WŁASNA DOMENA ! www.isiasworld.pl

Witam Was serdecznie, po raz ostatni na blogspot.com.
Przez kilka ostatnich dni pisałam trochę mniej na blogu, z jednej prostej przyczyny. Mianowicie pracowałam nad własną domeną! Przeniosłam całą zawartość bloga i od jutra posty będą pojawiać się tylko tam, serdecznie Was zapraszam!

                           www.isiasworld.pl

wtorek, 7 kwietnia 2015

Ankieta dotycząca wiedzy o Bahrajnie

Zapraszam Was do wypełnienia krótkiej ankiety dotyczącej wiedzy o Bahrajnie.
Analiza wyników zostanie opublikowana na blogu na początku maja. 
Zapraszam !
  Aby wypełnić ankietę kliknij TUTAJ

wtorek, 24 marca 2015

Atrakcje Bahrajnu : Bahrain Fort

Zwiedzając Bahrajn możemy natknąć się na wiele pięknych i ciekawych miejsc, na ślady kultury i życia sprzed nawet 12stu tysięcy lat!
Wartymi odwiedzenia zabytkami są fortyfikacje Bahrajnu. Należy zacząć od Bahrain Fort lub inaczej  Qal’at Al Bahrain, który jest malowniczo położony, tuż przy brzegu morza, a w środku znajduję się muzeum.
W 2005 roku jako pierwszy zabytek w Bahrajnie Bahrain Fort został wpisany na liste światowego dziecictwa UNESCO.


Pierwotny fort, który znajdował się w tym miejscu, został wybudowany około trzech tysięcy lat temu, obecny zaś około szóstego wieku naszej ery.
Jako zabytek archeologiczny może pochwalić się wykopaliskami- śladami kultury okresu czterech i pół tysiąca lat.
Okolice fortu, razem z tzw. Sea Tower, która jest traktowana jako bardzo wczesna latarnia morska, oraz gajem palmowym, który był podstawą handlu rolnego, są uważane za stolicę starożytnej i potężnej cywilizacji Dilmun ( o historii cywilizacji Dilmun na terenie Bahrajnu jeszcze będę pisać).


Bahrain Fort jest zdecydowanie warty odwiedzenia, malownicze położenie, oraz piękne wieczorne oświetlenie, tworzą iście bajkowy klimat. Do tego bardzo dobrze wyposażone w archeologiczne eksponaty muzeum, w którym możemy wypożyczyć audio przewodnik, wzbogaci naszą wiedzę. W forcie znajduję się również kawiarnia, gdzie można odopocząć podziwiając piękny widok na morze i fortyfikacje. 

Widok z kawiarni na palmy i morze.

















Na koniec miejsce gdzie historia spotyka się z nowoczesnościa. 

środa, 18 marca 2015

Bahrajn - wizyta u lekarza

O służbie zdrowia dużo nie napiszę, bo niewiele z niej korzystałam do tej pory. Ale niestety właśnie jestem chora i bez lekarza się nie obeszło. W zasadzie pierwszy raz musiałam się udać do lekarza, jak to sie u nas mowi, rodzinnego. Zawsze jest wybór iść prywatnie czy do przychodni publicznej. Postanowiłam zobaczyc jak wygląda państwowa slużba zdrowia. No i zostałam bardzo mile zaskoczona.
Jako, że nie jestem obywatelką Bahrajnu to za wizytę płacę 3 dinary (około 30 zł). Po przekroczeniu progu przychodni idę do okienka, podaje swój dowód oraz pieniądze, pan lub pani zapisują mnie w komputerze i rejestrują do lekarza. Po czym proszą żeby usiąść. Jest jakaś garstka ludzi, może piętnaście osób, ale nie wszyscy do tego samego lekarza, czekam jakieś dziesięć minut. Zostaje wywołane moję imię więc ide do gabinetu. W gabinecie zupełnie jak w Polsce, badanie też dość standardowe. Dostaję receptę na antybiotyki, syrop, leki antyalergiczne oraz panadol. Idę do apteki, która mieści się w przychodni. I teraz największa niespodzianka!!!! Dostaję leki za darmo! W Bahrajnie za leki się nie płaci! W moim przypadku są one w cenie wizyty, a dla obywateli za darmo, za równo leki jak i wizyta! Nie mogłam uwierzyć, że nawet syrop i panadol dostałam za darmo. W mojej polskiej głowie ledwo sie to zmieściło.


Tyle leków i wszystkie w cenie wizyty !



Leki dostaję się w takich kopertach, jeśli ilość przepisana przez lekarza nie obejmuje całego opakowania. Na kopercie napisany jest sposób dawkowania. 

sobota, 14 marca 2015

Bahrajn

                              Polecam Wam krótki filmik o Bahrajnie (aby obejrzeć kliknij TUTAJ )
                                 I zapowiadam nadchodzącą serię o zabytkach Bahrajnu, zapraszam ! 

poniedziałek, 9 marca 2015

Klub Polek i projekt Bajki Tysiąca i Jednej Polki

W ramach członkostwa w Klubie Polki na Obczyźnie (klubpolek) biorę udział w projekcie pt. Bajki Tysiąca i Jednej Polki. 
Tutaj można poczytać więcej o projekcie: Klub polek-projekt marcowy

A tak w skrócie: dziewczyny z klubu, z których każda mieszka w innym kraju świata, piszą bajki. Głównymi bohaterkami są dwie dziewczynki, Ala i Karinka. Dziewczynki podróżują do krajów gdzie mieszkają nasze członkinie, a tam spotykają je przeróżne przygody. 
A jak to się ma do rzeczywistości? Ala i Karinka istnieją naprawdę. Karinka cierpi na bardzo rzadką chorobę genetyczną FOP'a, a Ala to jej starsza siostra. Pisząc bajki specjalnie dla dziewczynek staramy się aby poczuły się nieco lepiej, zapomniały o trudach dnia codziennego i korzystały w pełni ze swojej wyobraźni i dziecięcej fantazji. 
Zapraszam i Was na małą podróż.


"Istnieje mapa bez krańców świata - są na niej wszystkie kontynenty, miasteczka i wsie, ale jako że zawieruszyła się w bibliotecznym dziale baśni, nabyła magicznych cech: jeśli się na niej stanie, potrafi porwać ze sobą w najbardziej odległe miejsce.
Byli tacy, którzy próbowali przedostać się mapą na skróty na Wielką Rafę Koralową u brzegów Australii, na szczyty Himalajów, a nawet do sklepu obuwniczego dwie przecznice dalej. Te próby jednak kończyły się fiaskiem, bo żaden ze śmiałków nie odkrył, że na wyprawę mogą wybrać się tylko dzieci. Czternastoletnia Ala i jej ośmioletnia siostra Karina poznały także inny sekret mapy - nie da się nią podróżować w pojedynkę. Dziewczynki dobrze wiedzą, że trzeba razem usiąść na wygniecionym papierze i mocno złapać się za ręce i dopiero wtedy otworzy się przed nimi droga. Dokąd tym razem? Jak zwykle tam, gdzie ktoś na tę dwójkę będzie czekał. Tak jak tutaj."
Na początku dziewczynki nie wiedziały gdzie tym razem trafiły, ich oczom ukazał sie wielki budek. Był naprawdę ogromny, taki jakiego jeszcze w życiu nie widziały, wydawało im się, że sięga aż do nieba. Postanowiły podejść bliżej i zobaczyć co to za ogromna budowla. Im bliżej podchodziły, tym budynek wydawał im sie większy i większy. Doszły w końcu do głównego wejścia i zapytały co kryje sie w tak wielkim budynku. Pani, która siedziała przy wejściu, sprawdzając bilety, powiedziała im, że w tym budynku znajduję się wszystko co tylko są w stanie sobie wyobrazić. Dziewczynki zaniemówiły, a pani dodała, że jest to najwyższy budynek świata i nazywa sie Burj Khalifa. Dziewczynki nie miały przy sobie pieniędzy i ze smutnymi minami zaczęły powoli odchodzić od wejścia, aż nagle usłyszały wołanie. Odwróciły się żeby sprawdzić skąd dochodzi głos, okazało się, że ta sama pani, która sprawdzała przed chwila bilety macha w ich stronę i woła aby wróciły. Dziewczynki postanowiły dowiedzieć sie co owa pani chce im powiedzieć.
- Za chwilę zabieram wycieczkę na samą górę, nie zjawili się wszyscy, którzy mieli być, mam akurat dwa miejsca, zabiorę was ze sobą.
Ala i Karinka zaczęły skakać ze szczęścia, po chwili natomiast zagościła mała obawa, czy aby jest tam bezpiecznie? Czy nie będą sie bały takiej wysokości? Obawa jednak szybko zniknęła.
- Dotarłyśmy tu na koniec świata to na pewno nie będziemy bały się jednego budynku! Krzyknęła Ala.
-No właśnie! Jesteśmy odważnymi dziewczynkami. Dodała Karinka.
Razem z wycieczką udały sie do windy. Jechały długo, kilka razy aż zatkały im sie uszy. Kiedy wysiadły obie zaniemówiły. Ich oczom ukazało sie wielkie miasto, ale z tej wysokości wyglądało jak miasto dla lalek, domy były jak pudełka zapałek, samochody jak małe mrówki, a ludzi w ogóle nie było widać. Widziały też chmury, a słońce wydawało się być na wyciagnięcie ręki. Był to piękny widok, nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziały. Wysokość była duża, ale dziewczynki wcale sie nie bały. Chodziły w kółko i podziwiały panoramę miasta. Wyobrażały sobie, że mogą latać i przemieszczać się z miejsca na miejsce.
- Ooo zobacz Karinka tam jest morze! Krzyknęła nagle Ala.
-O tak jest piękne, musimy tam pójść, odpowiedziała młodsza siostra.
-  O, a tam! Co to jest? Wygląda jak piaskownica, bardzo duża piaskownica. Spytała Karinka pani przewodniczki.
- A to moje drogie jest pustynia, wielka pustynia, na której znajdują się setki ton piasku, mogłybyście zrobić bardzo dużo zamków.
Dziewczynki jeszcze nigdy nie widziały pustyni, ale myśl o zabawie w piasku przyprawiła je o uśmiech.
Niestety wycieczka dobiegała końca, choć obie dziewczynki mogłyby zostać na szczycie jeszcze przez długi czas. Kiedy dotarli na sam dół, a siostry chciały już wyjść, pani przewodniczka zawołała je do siebie.
- Mam dla was małą niespodziankę, chodźcie za mną.
Dziewczynki spojrzały na siebie, ale posłusznie ruszyły za panią.
Weszły do windy, pani przewodniczka wcisnęła przycisk z numerem 55 i winda ruszyła. Kiedy otworzyły się drzwi dziewczynki aż pisnęły z wrażenia, ich oczom ukazała sie wielka Komnata. Najbardziej luksusowe miejsce jakie można tylko było stworzyć! Spojrzały pytająco na panią przewodniczkę.
- To jest nasz najbardziej luksusowy apartament, nie można go zwiedzać, ale jeśli nikomu nie powiecie zrobię dla was wyjątek. Powiedziała pani.
Dziewczynki przyrzekły, że nikt się nie dowie o tym, że w ogóle tu były. Chodziły między pokojami odnajdując urządzenia o jakich nigdy nie słyszały. Była tam lodówka, która sama przygotowuje posiłki, elektroniczny kran, który sam zmywa naczynia.
-  A co to takiego? Spytała Ala wskazując na kwadratowa maszynę.
- Przyciśnij przycisk, to się przekonasz, odpowiedziała pani przewodniczka.
 Ala przycisnęła przycisk, i oniemiała z zachwytu, z maszynki wyszła świeża kanapka pokryta gruba warstwa nutelli !
- Smacznego- powiedziała maszyna.
Ala wzięła pierwszy kęs i mogłaby przysiąc, że była to najpyszniejsza kanapka jaką w życiu jadła. Oczywiście w jej ślady poszła i młodsza siostra, która miała podobne wrażenie co do smaku kanapki.
Dziewczynki grzecznie podziękowały pani przewodniczcę i bardzo uradowane opuściły wielki budynek. Niebardzo wiedziały dokąd pójść. Obie cały czas miały w pamięci owa pustynie, bardzo korciło je żeby zobaczyć tę wielką piaskownice. Kiedy tak szły lekko zamyślone nagle coś dziwnego przemknęło przez ich oczami.

- Ala wydawało mi się, że coś widziałam...Powiedziała niepewnie Karinka.
- Coś latającego? Bo mi też wydawało się, że coś widziałam! Odpowiedziała zaintrygowana Ala.
- Choć spróbujmy to znaleźć! Krzyknęła Karinka i ruszyła do przodu.
Bez dłuższego namysłu siostry pobiegły w stronę widzianego przedmiotu. Szukały i szukały ale nic nie zobaczyły, trochę zdezorientowane zaczęły myśleć, że musiało im się wydawać. 
Aż nagle usłyszały jakieś odgłosy, postanowiły sprawdzić skąd dochodzą. Szły w ich kierunku, a one stawały się coraz wyraźniejsze i bardziej zrozumiałe. Wiedziały już, że należą do dwóch osób i na pewno jest to chłopiec i dziewczynka. Kiedy weszły zza róg ich oczom ukazało się coś niesamowitego! Nic im się nie wydawało! To naprawdę istnieje! Nie mogły wydusić z siebie słowa, kiedy w końcu doszły nieco do siebie, podeszły bliżej. Wtedy też zostały zauważone przez chłopca i dziewczynkę, którzy przez cały czas się sprzeczali i nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że oboje stali na pięknym, kolorowym dywanie, który unosił się wysoko w powietrzu!
Chłopiec gdy tylko zauważył dziewczynki uśmiechnął się szeroko i elegancko przywitał.
- Witam drogie panie, co was tu sprowadza?
- yy my tu, no jesteśmy, przyleciałyśmy, ale skąd macie latający dywan???? Wydukała ciągle oniemiała Ala.
- aa dywan, należy do naszej rodziny od setek lat, chcecie się przejechać?
- No jasne! Ale czy to jest bezpieczne? Odpowiedziała starsza z sióstr.
- O tak, ja już latam od dwustu lat i ciągle żyje! Zaśmiał się chłopiec. 
Dywan zleciał w dół i dopiero wtedy dziewczynki mogły mu się dokładnie przyjrzeć.   Z dołu wydawał się malutki, ale tak naprawdę miał wszystko czego można było potrzebować podczas podróży latającym dywanem. Bardzo wygodne siedzenia z przeróżnymi oparciami, koszyczki z jedzeniem, a nawet dzbanki z gorącą herbatą.
Dziewczynki usiadły wygodnie i postanowiły się przedstawić.
- Ja mam na imię Ala, a to moja młodsza siostra Karinka.
- Bardzo mi miło, ja jestem Samir, a to moja siostra Lejla.
Dopiero wtedy, poraz pierwszy na twarzy Lejli zagościł drobny uśmiech.
- To gdzie chcecie polecieć najpierw? Zapytał Samir.
- Bardzo chciałybyśmy zobaczyć pustynie. Powiedziała Karinka.
- No to lecimy na pustynie! Zawołał chłopiec i ruszyli w drogę.
Mijali te wszystkie wielkie budynki, które wcześniej dziewczynki widziały z dołu, teraz mogły nawet zajrzeć do środka.
- A czy ludzie się nie dziwią na widok latającego dywanu? Czy już się do niego przyzwyczaili? Spytała zaciekawiona Ala.
- Poczekaj zaraz Ci pokaże. Powiedział Samir i skierował dywan na dół, tuż nad głowami przechodniów. 
Nikt nawet nie spojrzał w ich stronę, zupełnie ich ignorowano.
- Dziwne, dla nas jest to coś niesamowitego, a tutaj nawet nikt nie zwraca na nas uwagi!
- Dla nich to też byłoby coś niesamowitego, rzecz w tym, że oni wcale nas nie widzą. Powiedziała w końcu Lejla.
- Jak to nie widzą? Krzyknęły niemal jednocześnie dziewczynki. 
- Widzą nas tylko bardzo wyjątkowe osoby, takie które na pewno zachowają nas w pamięci, ale nikomu o nas nie powiedzą. To dywan decyduje o tym kto nas może widzieć, a kto nie. On zna się na ludziach i wybiera ich bardzo starannie. Osób, które widzą dywan jest naprawdę niewiele, i zawsze musi być ku temu jakiś powód, niestety nigdy nie wiemy jaki. Powiedział Samir, a ich oczom ukazała się wielka pustynia.
Była tak ogromna, że na horyzoncie nie było widać nic więcej tylko piasek. Słońce właśnie zaczęło zachodzić, więc wszystko mieniło się czerwonymi barwami, zarówno piasek jak i niebo.
Było naprawdę pięknie, dziewczynki dłuższą chwilę stały i podziwiały wszystko wokół.
Samir i Lejla cierpliwie czekali aż dziewczynki wchłoną ten niesamowity widok.
- Ala to jest naprawdę wspaniałe. Powiedziała Karinka.
- Tak aż łezka w oku mi się kręci na myśl, że musimy wracać. Odpowiedziała siostra.
- Tak mi też, mogłabym tu zostać na zawsze, budować zamki z piasku i latać na dywanie! Krzyknęła Karinka.
- Rozumiem, że musicie wracać do swojego kraju i rodziny? Zapytał chłopiec.
- Tak jesteśmy tu tylko na chwile, gdy wrócimy okaże, się że minęło tylko kilka sekund i nikt nie zauważył, że nas nie ma. To nasza zaczarowana mapa zabiera nas w te niesamowite miejsca. Musimy wracać do naszych rodziców, bo mimo, że dla nich to tylko kilka sekund, my już się za nimi stęskniłyśmy. Wyjaśniła wszystko starsza siostra.
- Rozumiem, było nam bardzo miło was poznać i mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Dywan nigdy nie zapomina o tej garstce wyjątkowych osób, którym pozwolił się zobaczyć. A teraz powiedzcie gdzie Was zabrać, skąd wracacie? Spytał uprzejmie Samir.
- W zasadzie możemy nawet stąd. Odpowiedziała mu Karinka i wyciągnęła ze swojego plecaka starą mapę.
Dziewczynki pożegnały się z nowymi przyjaciółmi, podziękowały im za wszystko i rozłożyły przed sobą mapę. Obie stanęły na niej, złapały się za ręce i po chwili gdy piasek wokół nich zaczął się unosić dziewczynek już nie było.
I tak zwiedziwszy piękne miasto Dubaj, Ala i Karinka szczęśliwie wróciły do domu.

Wszystkie części podróży Ali i Karinki dostępne będą na stronie internetowej Klubu Polki, zapraszamy! www.klubpolek.pl

piątek, 6 lutego 2015

Dubaj Kwiat Pustyni

Zachęcam Was bardzo do obejrzenia filmu dokumentalnego o Dubaju. Z filmu można się dowiedzieć jakich niesamowitych technologii używają architekci dubajskich wieżowców, jak powstała sztuczna wyspa w kształcie palmy, oraz jak został zbudowany (w zasadzie na morzu) siedmio gwiazdkowy hotel Burj Al Arab, w którym tydzień kosztuje 100 000$. Film bardzo ciekawy, polecam !

środa, 4 lutego 2015

Houston, mamy problem!

To pierwsza książka Grocholi jaką przeczytałam. Po kilku rozdziałach byłam pozytywnie zaskoczona, albo nierozczarowana, przede wszystkim językiem książki. Jest on nie tylko lekki i przyjemny do czytania, ale rownież bardzo zabawny, humor jest niewymuszony i naprawde fajny. Po przeczytaniu około połowy książki myślałam już nad tym co o niej napisze, i miała to być głownie pochwała języka książki, tego że czyta się ją przyjemnie, lekko. Ale generalnie książka jest o niczym konkretnym, taki serial i to nawet bez jakiś dramatów. Porównałabym to do męskiego i polskiego odpowiednika Bridget Jones. No ale żeby napisać coś o książce trzeba ją przeczytać do końca, wiec zrobiłam to z przyjemnością. Druga połowa mnie zaskoczyła. Nie dlatego, że jest tam coś nietypowego i zaskakującego, ale dlatego, że z takiej lekkiej książeczki o niczym zmieniła się w książkę o czymś ważnym, przekazującą treści poważniejsze. Można tam odnaleźć miedzy innymi: rzecz o stosunkach z rodzicami, z przyjaciółmi, z nieprzyjaciółmi, z sąsiadami, problemy zwykłego codziennego życia, rzecz o karierze, o wierze, o życiu i śmierci..jest tego naprawdę sporo. Treści są przemycone, w tej z pozoru błahej opowiastce, w sposób trafiający do człowieka niewiadomo skąd. To nie tyle treści napakowane jakimiś mądrościami, co rzucenie światła na wspomniane problemy, zmuszenie do zastanowienia się nad naszym stosunkiem do nich. Książka zrobiła mi się o tyle bliższa, ze przeczytałam ją w najbardziej odpowiednim etapie swojego życia, dokładnie takim na jakim znajduje sie główny bohater. Myślę, że każdy ma w życiu taki, nazwałabym to, zastój, np. zawodowy. Zmiana pracy, utrata pracy, szukanie nowej itd. Czasem każdemu wydaje się, że nic mu nie wychodzi, albo ma serię nieprzychylnych wydarzeń. I nie są to rzeczy wyjęte z seriali, czy filmów, ale z życia. Zupełnie zwykłe, prawdziwe problemy jak:  wymarzony powrót do zawodu, tymczasowe zajęcie, które nie sprawia satysfakcji, kredyt, problemy w związku itp. itd. Jest tego mnóstwo, zarówno w książce, jak i w życiu każdego z nas. Więc jesli jesteście na takim etapie, byliście lub po prostu szukacie książki podtrzymującej na duchu, nie sztucznie, ale bardzo prawdziwie, to polecam Katarzynę Grocholę "Houston, mamy problem!".

poniedziałek, 2 lutego 2015

Cat Woman - sesja

Już chyba ostatnia moja sesja sprzed lat. Teraz czekajcie cierpliwie na nowe, bo będą ! ;)

A póki co przedstawiam sesje wystylizowaną przeze mnie jakiś czas temu, temat: Inspiracja filmem Cat Woman.







środa, 21 stycznia 2015

Masło orzechowe

Pokazałam Wam już jak zrobić samodzielnie dżem, dziś będzie masło orzechowe. Jak to ostatnio u mnie bywa przepis zdrowy i bardzo prosty.

                                                              Potrzebujemy:
- orzechy ziemne niesolone. Mogą być prażone jeśli takie znajdziemy (zazwyczaj są prażone ale solone), ale mogą też być całkowicie surowe wtedy najlepiej je uprażyć w piekarniku. Wysypujemy orzechy na blache, najlepiej jedną warstwę. Nastawiamy na ok. 180 stopni i prażymy. Trwa to około 15 minut, ale w trakcie najlepiej je przemieszać i kontrolować co kilka minut, ponieważ nie chcemy ich przeprażyć = spalić.

- robot kuchenny, najlepiej o mocy min. 700


Wrzucamy orzeszki do robota i nastawiamy na najwyższe obroty, trwa to około 10-15 minut. Wyłączamy wtedy kiedy konsystencja nas zadowala. Jeśli lubimy masło orzechowe chrupiące to będzie to szybciej, niż jeśli wolimy kremowe.



Ja do tego zrobiłam masło z orzechów nerkowca, stąd różnica w kolorze. Notabene z nerkowców też pyszne ! :)







Pudding z nasion szałwi

                      I znowu mam dla Was coś zdrowego i niesamowicie łatwego do przygotowania ! 

Pudding z nasion szałwi hiszpańskiej 
(po angielsku chia seeds dla tych, którzy przebywają za granicą).

Potrzebujemy:
- nasiona szałwi, 
- mleko migdałowe,
- miód jeśli chcemy bardziej słodki deser, natomiast dla tych którym wystarczy słodkość owoców miód nie jest konieczny,
- owoce, wedle uznania.


Wsypujemy nasiona do szklanek, około dwie łyżki stołowe na jedną porcję.


Zalewamy mlekiem, ale nie do samego brzegu. Zostawiamy miejsce na owoce.


Wstawiamy do lodówki na min. 2 godziny, ale może być nawet na noc.

A teraz musicie mi wybaczyć, ze względów technicznych zabrakło mi zdjęcia efektu końcowego. Ale znalazłam dla Was zdjęcie w sieci (mój pudding wyglądał bardzo podobnie).





niedziela, 11 stycznia 2015

Staroć stylizacyjny - Mad Max

Tak jak w tytule, staroć stylizacyjny. Tzn. stara stylizacja, jeszcze ze szkoły. I to tak naprawdę nie moja, a koleżanki, ja występuję w roli "modelki". Modelka ze mnie żadna, ale na potrzeby stylizacji do szkoły i z braku laku, dałyśmy radę. Tematem była inspracja postaciami filmowymi, ja dostałam Cat Woman i tą stylizację też Wam w przyszłości pokażę, a koleżanka Ania Tinę Turner w filmie Mad Max.






I jeszcze kilka słów na koniec. Bardzo dziękuję, za coraz częstsze zainteresowanie moim blogiem. Wiem, że zagląda Was tu bardzo dużo! Co ogromnie mnie cieszy, jeszcze tylko chciałabym zachęcić Was to komentowania postów, będzie mi bardzo miło. Oraz do polubienia mojego fanpage na fb https://www.facebook.com/endless.island?ref=hl Na instagramie i twitterze znajdziecie mnie wpisując isiasworld. 


piątek, 9 stycznia 2015

Ciasteczka owsiane

Dzisiaj pokaże Wam bardzo prosty sposób na ciasteczka owsiane.  Od razu zaznaczam, że są to ciasteczka dietetyczne, nie zawierają cukru, soli, mąki itp. W związku z tym osobom, które nie odżywiają się zdrowo mogą one po prostu nie smakować jako, że nie są tak słodkie jak te dostępne w sklepie. Polecam jednak przyzwyczaić się do zdrowego odżywiania, po jakimś czasie smakuje dużo lepiej i poprawia się też nasze samopoczucie.

  Składniki:
     - 1 szklanka płatków owsianych
-  2 łyżki kakao
-  łyżka miódu
-  pół szklanki rodzynek lub suszonej żurawiny
- pół szklanki mleka zwykłego lub migdałowego
- 2 banany



Opcjonalnie:
- łyżka sezamu lub siemienia lnianego
- 1-2 łyżki masła orzechowego
       

Wsypujemy wszystko do dużej miski i mieszamy dokładnie.




Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni, następnie ciasto nakładamy w dowolnej formie, np. kółeczek, na blache pokrytą papierem do pieczenia.


 Pieczemy ok. 10 minut, natomiast dokłądny czas zależy od naszego piekarnika. Trzeba co 5 minut sprawdzać czy nic się nie przypala. Można po 5 minutach obrocić ciastka na drugą stronę.

No i gotowe! smacznego :)



poniedziałek, 5 stycznia 2015

Co Rzeszów ma wspólnego z Dubajem

Dziś krótki post, z przymrużeniem oka. Jeśli kojarzycie mój post sprzed kilku miesięcy pt. "Dubaj przypadkiem" to na pewno widzieliście tam wodospad w centrum handlowym "Dubai mall", poniżej wrzucam jeszcze raz zdjęcie:



A teraz to co zobaczyłam w moim rodzinnym mieście - Rzeszowie, po powrocie z Dubaju.


Może wodospadu nie ma, ale postacie łudząco podobne ;)


Kolejnym detalem jaki zaobserwowałam są...kosze na śmieci.
Ponieżej zdjęcie dubajskiego kosza na śmieci:


A teraz Rzeszów:

                                                         żródło: www.rzeszow4u.pl

A może Wy znacie jakieś nawiązania do Dubaju z Waszych miast?